Utrzymać barwę w ryzach


artykuł dla Świata Druku, 7-8 / 2017

9 lipca br. w Pradze odbyła się konferencja sekcji „Graphic Arts”, organizowana przez ICC. Brzmi dumnie, ale co to właściwie jest ICC oraz co wartościowego wniosło to spotkanie do naszego poligraficznego życia?

International Color Consortium zostało utworzone w 1993 roku przez przedstawicieli ośmiu firm: Adobe, Agfa, Apple, Kodak, Microsoft, Silicon Graphics, Sun Microsystems oraz Taligent, w celu wypracowania jasnego standardu wymiany danych między urządzeniami zawierającymi informacje o barwie i ujednolicenia efektu końcowego. Standard miał być otwarty, czyli do zastosowania w dowolnym systemie operacyjnym, oraz powszechnie dostępny, co gwarantuje łatwość jego wdrożenia oraz popularność.

Gdy pierwszy raz usłyszałem o tej organizacji, momentalnie wzbudziła ona moje zainteresowanie. Jak sięgam pamięcią, od czasów Windows 95 temat zarządzania barwą był moim konikiem, choć dopiero Windows 98 przyniósł większe możliwości w tym zakresie wraz z ICM 2.0. Jednak wtedy byłem po prostu użytkownikiem. Dopiero przesiadka na Mac OS – najpierw 9.0, a później na OS X – pozwoliła mi w pełni docenić możliwości oferowane przez profile barwne. I tu właśnie dochodzimy do sedna. Większości z nas ICC kojarzy się z rozszerzeniem plików zawierających charakterystykę barwną naszego zestawu cyfrowego, np. monitora czy drukarki, którą to określamy mianem „profilu”. Prawda jest taka, że ten profil stanowi bardzo wąski wycinek efektów pracy grupy. Pierwszy poważniejszy kontakt z organizacją m iałem p odczas swej pracy w R&D-HP Indigo Division, kiedy szefowa działu barwy, Mirta Perlman, użyła zwrotu „jak opracowywaliśmy standard ICC…”. Okazało się, że pracuję ramię w ramię ze współzałożycielką podziwianej przeze mnie organizacji. Miły akcent, prawda?

Wewnątrz organizacji jest sześć grup zainteresowań: Architecture, Displays, Graphic Arts, ICC Profile Assessment i Specification Editing. Sądząc po nazwach, można się domyślać, że zajmują się praktycznie każdym zagadnieniem cyfrowej barwy od poziomu stricte naukowego po końcowe wykorzystanie. Tematyka nas interesująca – poligrafia – zawiera się w grupie „Graphic Arts”.

W latach 90. znanym skrótem było WYSIWYG – What You See Is What You Get (to, co widzisz, jest tym, co otrzymujesz). Chodziło np. o oglądanie określonej barwy na monitorze i uzyskanie jej w późniejszym etapie na papierze zadrukowanym w stojącej obok drukarce. Niby zarządzanie barwą, prawda? Ale tak naprawdę to stwierdzenie kryło dwie pułapki. Po pierwsze ekran, kartka papieru i slajd czy negatyw to kompletnie różne przestrzenie kolorystyczne i uzyskanie tej samej barwy w każdej z nich jest teoretycznie niemożliwe. Po drugie zsynchronizowanie monitora z drukarką n ie c zyni z n ich z estawu pracującego zgodnie z zasadami zarządzania barwą – to może być najzwyczajniej przypadkowe współdziałanie dwóch uszkodzonych urządzeń, jeśli tylko przyjmiemy odpowiednio dużą tolerancję przy porównywaniu barwy.

Co nam dają takie spotkania, jak konferencja ICC? Otóż bardzo często jesteśmy tak zafiksowani na punkcie tematyki, którą się zajmujemy, że nie dostrzegamy innych aspektów działań w branży lub po prostu naszych kolegów. W teorii barwy pojawiają się również tematy „gorące”, takie, które są obecnie na czasie. Teraz mamy do czynienia z dwoma głównymi: BRDF oraz iccMAX. Jeszcze do niedawna takim gorącym tematem były, wraz z wprowadzeniem standardu M1, warunki pomiarów spektrofometrycznych, czyli iluminanty.

Czym jest BRDF? Jest to skrót od zwrotu Bidirectional Reflectance Distribution Function i opisuje zjawisko pomiaru min. barwy ze zmiennym położeniem oświetlenia obiektu w stosunku do obserwatora. Do tej pory mieliśmy ściśle ustalone warunki pomiaru, jak 2°. Jednak zwróćmy uwagę, że przy kątach np. 45°, gdy obserwator patrzy na powierzchnię błyszczącą, możemy zaobserwować takie odbicie światła, że prawie każda barwa zamieni nam się w biel, a ściślej ujmując, w barwę światła. Taki rezultat da kombinacja powierzchni odbijającej światło wraz z kątem oświetlenia. BRDF to całkowicie nowe spojrzenie do opisywania m.in. zjawiska barwy. Kojarzycie lakiery samochodowe typu kameleon, które zmieniają barwę w zależności od kąta, pod którym na nie patrzymy? Teraz mamy możliwość precyzyjnego ich opisania. W poligrafii możemy w ten sposób opisać takie materiały, jak folie metaliczne i holograficzne, i nawet dostosować zadruk z uwzględnieniem warunków ekspozycji. Ale to nie koniec: gdy zmienimy położenie obserwatora, to zmienia nam się głębokość czerni, a co za tym idzie – gamut przy podłożach fakturowanych i silnie matowych. Możliwości analizy i zastosowania wyników są wręcz ogromne. Ale trzeba jasno powiedzieć: na ten moment nie istnieje szeroko dostępne oprogramowanie do przeprowadzenia i analizy takowych pomiarów. Jest raptem kilka instrumentów pomiarowych oferujących zmianę kąta, i to w ustalonych interwałach. Jesteśmy zatem na początku nowej i fascynującej drogi w kolorymetrii.

Drugi modny temat to iccMAX. Dla mniej wtajemniczonych: dostępne są dwa standardy profili barwnych: ICC v2 i v4. Tajemnicze iccMAX jest na razie opisem założeń standardu, a te są naprawdę imponujące. Otóż od kiedy nastąpiła zmiana standardu w oświetleniu próbek z M0 na M1, wartości L*a*b zmieniły swoją „stałość”. Ta sama barwa w zależności od zadrukowanego podłoża i oświetlenia jej różną wiązką światła będzie dawać inną barwę w L*a*b. Idealna zatem wydaje się nie konkretna liczba, a odpowiedź spektralna takiej próbki. Jakby tego było mało… Zwyczajowo w profilu barwnym stosuje się siatkę 33-punktową dla każdego kanału, ale 33 punkty to nie jakoś spektakularnie dużo, gdyż teoretycznie mamy ich 100 (w praktyce możemy stosować znacznie więcej). Jednak CMYK dla 33 gradacji daje siatkę 1,2 mln punktów, co stanowi blisko 100 razy mniej niż dla 100 gradacji. Ale wciąż 1,2 mln to naprawdę dużo danych. iccMAX rozwiązuje i ten problem. Nie będzie tematu sztucznego ograniczania gamutów, jak np. w modelu sRGB, znajdą się odpowiedzi na pytania związane ze zmianą oświetlenia – jego rodzaju, jak i kątów oświetlania i oglądania próbek. Jakby tego było mało, profil iccMAX będzie inteligentny (wykorzystajmy to modne określenie), czyli będzie zawierał zestaw algorytmów. Nowy standard nie jest tworem czysto teoretycznym, a ma bardzo realne zastosowanie. Stanowi otwartą platformę, którą będzie można dostosować do własnych celów. Moim codziennym środowiskiem pracy jest zaawansowany spektrofotometr, zestaw autorskich aplikacji oraz narzędzia, które i tak tworzę ręcznie do każdego zaawansowanego przypadku. Żaden system tego użyć nie potrafi, więc końcowo eksportuję profile do zrozumiałych ICC v2 oraz czasami wspomagam się DeviceLinkiem. Gdy wyobrażę sobie, że większość tych rozwiązań będzie zaimplementowana do gotowego do użycia na wielu maszynach produkcyjnych standardu – świat jutra mieni się wspaniałymi barwami. I to takimi, które wreszcie da się łatwo opisać i utrzymać w ryzach!

Oczywiście tematyka wystąpień podczas konferencji była bardziej zróżnicowana i tyczyła nowych standardów Fogra, iluminantów, zestawiania cyfry z drukiem maszynowym… Wystąpienia to jedno, ale najciekawszą częścią spotkania była możliwość porozmawiania z ludźmi stojącymi za niektórymi badaniami i uzyskania odpowiedzi od ręki. Przyjemnym akcentem była również obecność czterech przedstawicieli Polski (łącznie ze mną). Kolejne konferencje ICC odbędą się w październiku w Toronto i w lutym w Monachium.